Moi by Lena Urbańska

Ja? Teoretycznie najłatwiej jest opowiadać o sobie:  kim jestem, jaka jestem, co lubię… W praktyce okazuje się, że to nie taka prosta sprawa. Ja dziś i ja wczoraj to czasem dwie zupełnie różne osoby.

 

To co stworzyło moje „ja” to wypadkowa ludzi, miejsc, zdarzeń a nawet przypadków. Odnalezienie siebie nie przychodzi łatwo – bywa, że przez całe życie eksperymentujemy, próbujemy różnych rzeczy, szukamy pasji. Jednego dnia kochamy grać w tenisa i wiążemy z nim przyszłość, a drugiego nie wiadomo skąd, nagle projektujemy ubrania. To kombinowanie i próbowanie wszystkiego po trochu to chyba cecha naszego pokolenia. Szukamy cały czas swojego miejsca, a najlepiej kilku, bo kto powiedział, że to musi być jedno miejsce?

Druga sprawa to pasja, rzecz stała – kocham „to” robić, interesuję się tym, mam na ten temat wiedzę, oddaję się temu bezwarunkowo i nic mnie nie powstrzyma. Ja miałam zawsze z tą pasją problem, nic mnie na tyle nie wciągało abym mogła nazwać to pasją. Nie mówię o chwilowej fascynacji, zajawce, tylko o pasji, która towarzyszy Ci przez całe życie albo chociaż jego część :). Dzisiaj mogę chyba powiedzieć, że mi się udało i znalazłam ją!  Całkiem niedawno – w 2013 roku pojechałam w pierwszą podróż. Wiedziałam, że będzie to przełomowy moment w moim życiu ale nie wiedziałam co z tego wyniknie. I tak pojawiła się ona – pasja zwana również uzależnieniem.

.

 

Dwa tygodnie nicnierobienia, plaża, drinki z palemką, obsługa mówiąca perfect po angielsku a do tego ładny pokój, najlepiej z pięknym widokiem? Zapomnij!

Podróż to zupełnie inna bajka, która z wakacjami, poza odległością od domu nie ma zbyt wiele wspólnego. Różnicę między jednym a drugim idealnie oddaje zasłyszane kiedyś zdanie: „holidays are boring, traveling is exhausting”. Zgadzam się z tym w 100% chociaż opisuje to bardziej fizyczny aspekt podróżowania. Po tym jak ból mięśni i zmęczenie opadnie, pojawia się i zostaje ta duchowa strona, czyli poznawanie siebie i świata.

Ile ja się o sobie nowych rzeczy dowiedziałam. Polubiłam się jeszcze bardziej niż dotychczas. Ile nowych, nieznanych mi wcześniej emocji i wrażeń, odporności na jedno i wrażliwości na drugie, sama się na każdym kroku zaskakiwałam.

To odkrywanie siebie jest bardzo ciekawe, a teraz pomyśl że jeszcze odkrywasz świat, o którym tak naprawdę nie masz pojęcia. Co ci po zdjęciach czy filmach? Widzieć na własne oczy, czuć na własnej skórze, czy kubeczkach smakowych to jest dopiero poznawanie! Zacznijmy jednak od początku.

Pierwszej podróży najzwyczajniej w świecie się bałam. Plan był konkretny. Nie chodzi o to, że zaplanowany od dnia do dnia tylko po prostu długi. Na tyle żebyśmy mogli pomieszkać w innej rzeczywistości, zapominając o swojej.

Wyjazd na 5 miesięcy do południowo-wschodniej Azji, od Tajlandii aż po Filipiny. Brzmi świetnie, ale trzeba odłożyć pieniądze, zaplanować trasę i przygotować się psychicznie. Do tej podróży przygotowywaliśmy się prawie rok. On wyjechał do Norwegii, pracował za barem i odkładał wszystkie pieniądze na podróż życia. Ja tęskniąc każdego dnia, zaciskałam zęby i tłumaczyłam sobie, że wytrzymam, bo przecież spełni się nasze wielkie marzenie. Udało się! Wytrzymaliśmy.

Przed samym wyjazdem przyszedł strach, byłam przerażona! Tak z plecakiem 10 kg i 5 miesięcy w tych wszystkich hostelach i nocnych autobusach? Z tymi robalami i szczurami? I z nim 24/7?! To wszystko wydawało mi się niemożliwe! W nocy śniły mi się węże – nigdy wcześniej żadnego nie widziałam, ale nie wiedzieć czemu, myśląc o Azji w głowie miałam te wszystkie obślizgłe, pełzające, kolorowe żmije. Później były sny o komarach i ciągle prześladująca mnie myśl: ”przecież tam będzie mnóstwo komarów a one przenoszą choroby. I co? Wyjadę w pierwszą podróż i zachoruję?” I tak co noc coś innego… Już sama była zmęczona swoimi myślami! „Dobra weź się w garść, widziałaś te wszystkie zdjęcia rajskich plaż i Leonardo w raju! No to głęboki oddech i będzie super. Przestań się nakręcać, jeszcze nie wyjechałaś, jeszcze nic nie widziałaś a już panikujesz!”

No i zaczęło się. Długi lot, podekscytowanie z poddenerwowaniem i witamy w innym świecie.

Nie jest to trzeci świat, jak się wielu wydaje, ale z pewnością jest to inny świat, fascynujący, taki od którego nie możesz oderwać wzroku. Inne uśmiechy i reakcje, nowa kultura, przyroda, inne kolory, ubrania, egzotyczna kuchnia – czego chcieć więcej?! W końcu nic bardziej nie kręci człowieka niż właśnie to „inne”. Przez pierwszy miesiąc czułam się jak chiński turysta robiący zdjęcia wszystkiemu i wszystkim – taka byłam zafascynowana. Początki jednak nie zawsze są tak kolorowe jak zdjęcia. Musisz w to wejść, przyzwyczaić się, że tu wiele rzeczy działa inaczej, musisz wbić sobie do głowy, że to Ty jesteś gościem u nich i to Ty musisz się przystosować do otaczającego Cię świata, a nie na odwrót. Jeśli to zrobisz, to się zakochasz.

Nagle przestaje Ci przeszkadzać brak angielskiego, inne toalety, brak wody, zupa na śniadanie, godzinne opóźnienia, inny standard autobusów, zawrotna, prędkość. Tu się tak żyje, więc się lepiej dostosuj, bo jak zaczniesz walczyć to nic z tego nie wyjdzie. Ja się temu poddałam, przestałam myśleć po europejsku i wymagać niemożliwego. Zaczęłam żyć tak jak oni: bez stresu, bez ciśnienia, bez przesadnej higieny i bez zegarka w ręku. I muszę Wam przyznać, że to jest świetna sprawa.

Węża wciąż nie widziałam i nawet przestały mi się śnić. Na nic też przez 3 lata nie zachorowałam. Ba! W Polsce w okresie zimowym byłabym już co najmniej 4 razy przeziębiona. Autobusami przejechałam tysiące kilometrów i żyję. Karaluchy między siedzeniami? Spoko mam śpiwór! Za ostre jedzenie, smażony makaron 4 dni z rzędu? Nie ma problemu, są jeszcze owoce i ryż.

Im dalej w podróż, tym mniejsze wymagania. Nie oczekiwania, tylko wymagania. Ważne żeby pościel była czysta, bo przecież zostajesz tu tylko na noc. Moskitiera też się przyda ale nie przez obsesję na punkcie malarii, tylko dlatego, że nikt nie lubi jak go swędzi całe ciało. Rano ruszasz dalej do kolejnego wyznaczonego na mapie celu. Jak dotrzesz, to będzie nagroda, może nawet lepszy pokój, ze 3 noce na miejscu, rozpakujesz plecak a po kilku dniach znowu zacznie Cię swędzieć i pojawi się pytanie „Może już się ruszymy i zobaczymy coś nowego :)”.

previous arrow
next arrow
previous arrownext arrow
Slider

Do brzegu.

Przekroczyłam granice, których nawet nie chciałam przekraczać bo się bałam, a to po prostu wydarzyło się samo! Chcesz więcej, mocniej, dłużej, lepiej i bardziej ekstremalnie. Kiedyś nawet nie marzyłam o wejściu do dżungli, a dziś żałuję, że spędziliśmy tam tylko 3 dni.

Dzisiaj, po 11 miesiącach spędzonych w podróży,  na samą myśl o wygodnej kanapie w domu robi mi się niedobrze! Ja chcę w drogę! Nie chcę wiedzieć, że jutro znowu będę siedzieć na tej kanapie oglądając seriale i pojutrze też i za tydzień pewnie również. Nie chcę też iść na spacer tymi samymi drogami, wolę poznać jakieś nowe ścieżki, nowych ludzi, nowe miejsca. Nie chcę aby każdy mój dzień wyglądał tak samo. Monotonia zabija, a podróż uskrzydla – takie są moje wnioski. Pytanie tylko, czy podróżowanie przez całe życie też może stać się monotonią? Pewnie tak, ale pozostawmy to pod znakiem zapytania, bo przecież podróżować jest fajnie ale jeszcze fajniej jest wrócić na chwilę do domu, do mamy na schabowego, do przyjaciół na osiedlowe piwko, ponudzić się, ponarzekać na pogodę, na kraj, na wszystko i zanim się obejrzysz jesteś gotowy na kolejną podróż :)

Najtrudniej jest podjąć pierwszy krok a dalej już idzie samo :) My podjęliśmy decyzję że będziemy podróżować, najlepiej pół roku w roku, uciekając przed zimą. Może i jesteśmy finansowymi bankrutami, którzy żyją z dnia na dzień, bez oszczędności, wydając wszystko na tułaczkę po świecie ale na razie całkiem dobrze nam to wychodzi. Oczywiście jak wszystko, tak i ten sposób na życie ma swoje plusy i minusy. Potrafi być stresująco, ale czy wolałabym zamienić to na ciepłą posadkę za biurkiem, stały przelew 10., super emeryturę i mieszkanie? Nie sądzę! No dobra może to mieszkanie kiedyś by się przydało żeby mieć gdzie zwozić te wszystkie obrazki, kubki i inne cudowne duperele.

Dzięki temu wszystkiemu, co zobaczyłam i przeżyłam jestem mądrzejszym i lepszym człowiekiem i to właśnie chciałam Wam powiedzieć!  Podróżuj choćby nie wiem co, nic tak nie otwiera głowy jak świat i ludzie.

P.S. Więcej zdjęć z podróży Leny i Pająka znajdziecie na www.razemtaniej.com

Powiązane artykuły:


Warning: preg_match(): Compilation failed: invalid range in character class at offset 12 in /home/pomyslna/domains/magazynmoi.pl/public_html/wp-content/plugins/js_composer/include/classes/shortcodes/vc-basic-grid.php on line 172
15093 views
Wróć